Wessyrska góralka, choć nosiła tradycyjnie zdobiony serdak narzucony na koszulę, zamiast spódnicy założyła spodnie. Szerena musiała lubić męski strój, a może okoliczności przyrody nie dawały jej wyboru, bo oprócz noża przytroczonego u pasa, miała też miecz w pochwie i łuk w sajdaku naszykowane do drogi. Na ścianach jej chaty wisiała imponująca kolekcja broni, ale do sakwy podróżnej wrzuciła tylko kożuch, futrzaną czapę i rękawice.
Szczury obserwowały uważnie, czy kobieta pakuje na drogę tradycyjny góralski poczęstunek. To śmierdzące cholerstwo mogło się śnić nocami w największych koszmarach, a przynajmniej tak szpiegom początkowo się wydawało. Nie spodziewali się, że doświadczą większego horroru.
Strach. Jakież niepewne narzędzie.
Znacznie sprawniej zabija się obietnicą.
Wywiad donosił, że mąż góralki był magiem jednej z północno-zachodnich gildii, które pozyskiwały uczniów z dzieciaków rodzin rozsianych w wioskach pośród dolin Ansar Kirreh. Liczył się talent, nie pochodzenie czy zasobność sakw rodziców. Takie gildie były czujnie obserwowane przez Norę, a odkąd na północy doszło do pewnych niepokojących wydarzeń kilka lat temu, Szczury badały i badały okolice, uzyskując w ten sposób kilka poszlak. Nie tylko o Małej Kanie powtarzano plotki.
Wyglądało na to, że oprócz poszukiwań ciemnowłosej, na szczurzej mapie tropów pojawił się wzór zaginięć, które wskazywały na jakieś źródło nieaspektowanej Mocy. Z aspektowanych magów trzech nieomal oszalało, zbliżając się do systemu jaskiń położonych bardziej na północ niż na zachód od Wessyrskiej jednostki agencji, którą trzymali w Belenden. Szpiedzy i czarownicy rozpoczęli wybadywanie, kto w okolicy powtarza niepokojące pogłoski i tak trafili na opowieść o Waresie i Szerenie.
Mag Wares miał naturalny talent to aspektów ziemi, przez co mihijska gildia pozyskała go w młodym wieku. Szczury dowiedziały się, że Wares zasłynął w młodości z jakiegoś wielkiego wyczynu, ratując grupę kupców uwięzionych w jednym z górskich wąwozów. O Szerenie wiadomo było tyle, że razem z mężem udawała się na górskie wyprawy i aż do jego śmierci towarzyszyła mu w badaniach.
Szczury nie miały wielu wtyków w mihijskiej gildii i nie znały wszystkich plotek, jakie krążyły o Waresie w czasach jego młodości, ale każdy zapytany mieszkaniec okolicy Shawas obwniał Szerenę o śmierć męża, którego jakoby zaprowadziła do jaskiń i zostawiła umierającego w górach. Waresa szanowano, bo odpłatnie pomagał wielu wioskom i miasteczkom radzić sobie ze skutkami zawalisk, osunięć i innych kłopotów natury górskiej. Zwano go dobrodziejem i przyjmowano posiłkiem, gdziekolwiek się pojawiał, ale na jego żonę nie zwracano specjalnej uwagi, dopóki nie zginął. Podobno Szerena siedziała od tej chwili w chacie, którą dostała w spadku po rodzinie i nie wychodziła zbyt często z domu.
Pierwszego Szczura, który pojawił się u jej progu, pogoniła.
Kolejna zawitała grupa szpiegów, podając się za rekrutów Górskiej Straży, próbowając wypytać ją o okolice. Odeszli z niczym.
Barda Szerena prawie otruła i uratowały go tylko zdolności magiczne. Szczur nie wyczuł od niej żadnej Mocy, ale być może władała czymś, co pozwalało jej ukrywać umiejętności.
Wreszcie na progu Szereny pojawił się Szczur podający się za maga z gildii mihijskiej i tego wyśmiała.
- Myślicie, że nie rozpoznam czarodzieja z gildii mojego męża? - zakpiła.
- A znacie każdego, nawet tych najnowszych? - odparł Szczur.
Starsza kobieta, choć zawzięta i uparta, po chwili namysłu przyznała magowi rację, otworzyła szerzej drzwi i wpuściła szpiega do środka. Mężczyzna nie dowiedział się za wiele tego pierwszego razu, ale odwiedzał ją coraz częściej, pod pretekstem jakoby Szerenę polecono mu za przewodnika po okolicy, a on symulował badania aspektów.
Szczur znał Wessyryjczyków, sam był jednym z nich i musiał wiedzieć sporo o okolicy, bo kobieta, choć niechętnie, odpowiadała na jego indagacje. Z czasem mag zaczął zadawać pytania o jaskinie i gdy rozmowa zeszła na męża Szereny, czarownik omal nie dostał patelnią w głowę, ale udało mu się zaproponować kobiecie wyprawę.
Odmówiła.
Przez kilka tygodni prowadził negocjacje, a zrezygnowana Szerena pytała po raz wtóry:
- Na co ci to?
Agenci Nory pod przykrywką nie zdradzali się z celem misji. Mag próbował okłamać Szerenę, że chce kontynuować badanie Mocy w okolicy i aspekty wokół jaskiń bardzo go interesują, ale kobieta nie ustępowała.
- To badanie kosztowało mojego męża życie - powiedziała tylko.
Tymczasem Szczurza Nora próbowała wypytać lokalnych włodarzy o zapiski, rejestr zaginięć i notowane przypadki, gdy jakiś mag aspektowany bądź nie zbliżył się do jaskiń. Nie było żadnych regularnie prowadzonych statystyk, lokalna agencja miała tylko zapisane, że ktokolwiek do jaskiń wszedł, już z nich raczej nie wychodził. Czy to zwierzyna, czy Moc, coś pozbawiało zagubionych wędrowców życia.
Mag urabiający Szerenę nieomal poddał się. Starsza kobieta była beznadziejnym przypadkiem. Pewnego dnia nie zastał jej w domu i postanowił poczekać na jej progu. Wróciła o zmierzchu, niosąc sakwę z zakupami na plecach. W domu Szereny nie było zwierząt, nawet kozy i musiała po sprawunki schodzić do wioski. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- W Shawes mówią, że kręci się tu drużyna Szczurów.
Mag zmarszczył brwi i popatrzył na zmarszczoną twarz kobiety.
- Shawes? To 2 dni drogi stąd.
- W wiosce nie sprzedadzą mi mleka.
Szerena minęła Szczura i weszła do domu, kładąc sakwę na stole. Mężczyzna wszedł za nią, nie czekając na pozwolenie.
- Szłaś 4 dni po mleko? Mogłaś zapytać, poprosił bym moją gospodynię o mleko dla ciebie.
- Twoja gospodyni prędzej by mnie otruła, niż sprzedała mi czyste mleko, nawet za tak wygórowaną cenę, jaką płacisz jej za nocleg.
Szerena opadła ciężko na zydel i splotła ręce na piersiach.
- Co te szczurze syny robią w Shawes, czarowniku? Gildia sprzedała im jakieś wieści? Szukają czegoś? A może chcą czegoś od ciebie, co?
Mag rozważał opcje; wskazówki Nory nie były jasne, miał jedynie wymusić na Szerenie, by doprowadziła go do jaskiń i źródła nieaspektowanej Mocy.
- A jeśli są tu ze względu na ciebie i twojego zmarłego męża, to co powiesz?
Szerena popatrzyła wrogo na maga.
- Ty ich tu sprowadziłeś?
- Być może - odparł ostrożnie, a widząc, jak kobieta gniewnie zaciska dłonie w pięści, mag uniósł dłonie w obronnym geście. - Uspokój się. Potrzebuję dostać się do tych jaskiń, a ty odmawiasz mi pomocy.
Szerena przeniosła dłoń na sztylet u pasa, drugą pięścią wymachują oskarżycielsko w jego stronę.
- Ty… - tu nastąpiła wiązanka góralskich i dziwacznych przekleństw, z których mag rozróżniał co trzecie słowo. - Od początku czułam, żeś śmierdział szczurzymi bobkami.
- Wiesz, że Szczurza Nora może cię pojmać, zamknąć i przesłuchać, jeśli uznają, że wszystkie opcje pokojowego rozwiązania sprawy im się skończyły. Lepiej dobrowolnie dać im, czego chcą. Pokaż im tylko, gdzie zginął twój mąż, oni już zbadają tę magię w jaskiniach i zostawią cię w spokoju.
W spokoju.
Kobieta nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła spokój.
Czy warto zaryzykować dla odrobiny spokoju?
Być może.
Spod futrzanej czapy Szerenie wymykał się ciasno spleciony siwy warczkocz. Poprawiła sajdak z łukiem i podjęła wspinaczkę. Szczurze bobki wędrowały za nią, sapiąc i pocąc się pod warstwami okryć, których nie zdejmowali. Ona rozbierała się na halach, gdzie świeciło słońce i ubierała, gdy schodzili w chłodne, cieniste wąwozy bądź zdobywali skaliste wzniesienia owiewane chłodnym wiatrem. Nie było łatwo, nie w tej okolicy. Na szczęście śnieżne szczyty nie były celem ich wędrówki, w końcu jaskinie położone były bardziej na zachód niż na północ.
Podczas postoju podjęła opowieść, którą po długim wahaniu postanowiła podzielić się z agentami.
- Wares miał nosa do aspektów i tej części Mocy, którą aspekty nie ujarzmiały. Potrafił znajdywać w wioskach amulety bądź ich kawałki oraz różne rodzaje broni nasączone nieaspektowaną magią i opisywał je, a dzienniki wysyłał do gildii. Te niebezpieczne zdobywał, na przykład wygrywał w wioskowych sporach, po czym chował w załomach skalnych lub topił w jeziorach. Jak chciał, to zsyłał na wioskę małą lawinę, a jako zapłatę za pomoc z głazami żądał tych podniszczonych artefaktów. Co mógł, to wykorzystywał dla siebie. Nie pytajcie mnie jak, nie znam się na Mocy. On jakoś ją wchłaniał, a przynajmniej tak mi się wydaje. - Szerena potarła czoło. - Później zachowywał się jak pijany. Nie mogłam go uspokoić. Gdy wyczuł te jaskinie, Ohteorome, tak je nazywali mieszkańcy wioseczki, którą będziemy mijać, dostał obsesji. One mu się chyba śniły po nocach, te jaskinie, albo Moc go wzywała. Jakieś duchy czy ki pieron. - Kobieta przerwała i zamyśliła się. - Bywaliśmy już tu wcześniej, wiele lat temu. Dla nas Ansan Kirreh były trasą wiecznej wędrówki, gildia ciągle wymyślała jakieś zadania, ale tych jaskiń, Ohteorome, dotąd żeśmy nie badali.
Szczury były zasępione i zmęczone, kilka dni wędrówki dały im się we znaki. Szerena nie dała po sobie poznać zmęczenia i mimo wieku, dziarsko wstawała, nim poranna wachta budziła resztę do drogi. Agenci spodziewali się ataku zwierzyny, jakiś górskich zbójów, napaści tubylców, czegokolwiek. Tymczasem bez turbulencji dotarli do wioski, która położona była nieopodal jaskiń Ohteorome. Tubylcy, zapytani o system grot, wzruszali ramionami.
- Pieprzeni turyści - splunął starosta na ich widok. Oczywiście Szczury pozostawały incognito i przestrzegły Szerenę, żeby nie wyjawiała nikomu ich tożsamości. - Kręcą się i pytają. Magowie, zboczeńcy i szaleńcy. W jaskiniach siedzi zło. Mój dziadek tak powiadał i jego dziadek, a dziadek dziadka powtarzał, żeby bronić wstępu ludziom, bo tam nic dobrego nie czeka. Później ludzie zapomnieli, żeby bronić, tylko przestrzegali, że Ohteorome znaczy “ciągła śmierć”.
- W jakim języku? - spytał mag podający się za czarodzieja gildi mihijskiej.
- Jej zapytajcie - starosta wskazał stojącą w oddali Szerenę, która kupowała od jednej z babek śmierdzący ser. - Ona może będzie wiedziała, była tu z czarodziejem Waresem, on badał te stare opowieści, musiał znać języki.
Indagowali Szerenę, ale ta wzruszyła ramionami. - Nie jestem moim mężem. Nie znam tego dialektu.
Wieczorem zapytali ją, jak zginął.
- Ohteorome są bardzo głębokie - odpowiedziała, zagryzając ser przy ognisku. - Jak tylko do nich dotarliśmy, nie mogłam spać. Wares obwiązywał się liną, a raczej wieloma linami i wchodził do środka. Na pociągnięcie miałam go ratować. Po dwóch-trzech dniach byłam wykończona, a on pił jakieś zioła i badał dalej, głębiej. W końcu przestał wracać na powierzchnię. Pociągnęłam za linę, wołałam, ale nie wchodziłam do środka. Źle się czułam i bałam się. W pewnym momencie lina, okręcona wokół jednej ze skał pod wejściem, naprężyła się, a później opadła luźno. Musiał natknąć się na coś, bo jak zaczęłam wyciągać, na końcu kilku powiązanych ze sobą lin znalazłam tylko rozszarpane skrawki. - Kobieta nie odrywała wzroku od płomieni. Szczury patrzyły się na nią wyczekująco. W końcu uniosła głowę i zauważyła, że czekają na jakiś ciąg dalszy. - I tyle - dodała. - Więcej tam nie wracałam. Spakowałam się i wróciłam do domu, który od kilku lat uważałam za swoją przystań. Dostałam go po rodzicach.
- Nie śni ci się ta okolica? - zapytał mag. - Nie masz koszmarów? Nie tęsknisz za mężem?
Szerena wzruszyła ramionami. - Być może. To moja sprawa. Waszą jest to, by jutro dotrzeć do jaskiń i rozstaniemy się na zawsze, a ja zaznam trochę spokoju, jak już sobie pójdziecie w cholerę.
Szczury popatrywały po sobie, a w końcu zabrały się do szykowania noclegu. Szerena patrzyła w ogień.
Ohteorome.
Ciągła śmierć.
Pierwszy zemdlał staruszek, nieaspektowany mag w ich drużynie. Krew trysnęła z nosa kilku innym osobom, a jeden z młodszych czarowników dołączył wkrótce do staruszka. Najlepiej trzymali się ci, którzy magią nie władali. Choć nie pomagało, że wyczuwali ją dość dobrze. Szczurza Nora może nie wysłała tu najlepszych, ale byli dosyć nieźle dobrani. Kilku magów, kilku strzelców, plus jeden zabójca i jeden tropiciel. Szerena patrzyła na ziejącą czeluść. Wspięła się razem ze Szczurami na tę skalną półkę. Za plecami mieli przepaść, a od strony wąwozu, z którego się wspięli, otaczały ich góry i mgła. Robiło się chłodno i coraz ciemniej.
Agenci rzucili się cucić nieprzytomnych i pomagać tym kolegom, których nieaspektowana magia sącząca się z jaskini osłabiała. Energia magiczna nie powalała na kolana, gdy powoli wspinali się na górę. Ale tu, u wejścia do systemu jaskiń, Moc falowała i otumaniała. Jednocześnie wabiła i przyzywała. Była jak obietnica chłodnego napitku w upalny dzień. Koiła lęki, ale też przytępiała zmysły. Powietrze zdawało się drgać i szumieć, a mgła gęstniała.
Szerena patrzyła po Szczurach, niezdecydowanych, czy ruszać dalej. Wypatrzyła znajomego maga, który jakoś trzymał się na nogach i próbował cucić starszego kolegę. Podeszła do niego.
- Okłamałeś mnie. I to pewnie nie raz.
Szczur odwrócił ku niej głowę. Długo patrzył w milczeniu, ale nic nie powiedział.
- Cóż - Szerena uklękła i przyłożyła dłonie do skroni nieprzytomnego. - Ja też cię okłamałam.
Starszy mag otworzył oczy i usiadł, wciągając ze świstem powietrze. Kobieta przytrzymała go, a później pomogła mu wstać. Następnie zwróciła się ku młodszemu czarownikowi i powtórzyła proces z przykładaniem dłoni. Moc uderzyła agentów kolejną falą, odczuli ją jeszcze silniej. Gdy młody wstał, Szczury otoczyły kobietę.
- Co to za sztuczki? - jeden ze strzelców uniósł kuszę i wymierzył ją w Szerenę.
Chyba nie byli w stanie wyczuć od niej Mocy, nie przy magii sączącej się z jaskini. Jednak coś było nie tak, czuli to podskórnie, a także widzieli uzdrawianie. Jakby iluzja, kokon magii sprawiający, że wydawała się niemagicznym człowiekiem.
- Żadne sztuczki. - Szerena zdjęła kożuch i złożyła go razem z czapką przy stopach. - Naturalny talent. Ocuciłam ich tylko.
- O czym mnie okłamaś? - zapytał mag, ten który miał być wysłannikiem mihijskiej gildii.
- Byłam tam - Szerena wskazała za siebie, na wejście do jaskiń. - W Ohteorome. I wyszłam. Byłam tam 40 lat temu, gdy po raz pierwszy Wares pojawił się w okolicy. Wyszłam wtedy i powtórnie, kiedy mój mąż zaginął, wydostałam się sama na zewnątrz. Chcecie wejść do środka i zobaczyć źródło nieaspektowanej Mocy?
Słowa. Jak szybko wywołują szkodliwą naiwność.
Wierzyć w czyjeś słowa jest łatwo, szczególnie gdy widzi się naocznie dowód.
Ale co jest prawdą?
Kto jest łowcą, a kto ofiarą?
Szerena nie szła z rękami uniesionymi w górę, bo Szczury obwiązały się linami i powoli schodziły za nią w głąb systemu jaskiń. Nie porzucili jednak kusz. Ohteorome przyzywała ich, a Szerena snuła na głos opowieść. Słyszeli ją wszyscy, jakby przesączała słowa wprost do ich głów.
- Gdy wyszłam za mąż, mój nowo poślubiony małżonek postanowił zejść w głąb tych jaskiń i zabić zło, które się tu czaiło. Nie wiedział tylko, że jak pokonaliśmy tego demona, który się tu czaił, to jakąś cząstka potwora zamieszkała w moim mężu. Wares żywił ją latami, zbierając te stare artefakty i ja naiwnie myślałam, że zapomniał o Ohteorome. Ale nie, musiał tu wrócić i zająć miejsce demona. A raczej demon zajął miejsce Waresa i chciał po prostu zamieszkać w swoim domu.
Szerena wprowadziła ich do wielkiej groty. Ponad połowa Szczurów towarzyszyła im w wyprawie. W sali czekał na nich imponujący widok kopca skarbów, starych artefaktów, składowisko broni i niekiedy porozrywanych ksiąg, a pomiędzy nimi, na środku, zobaczyli usadzonego ni to człowieka, ni łuskowatą istotę, która zapamiętale kreśliła coś na wydartej stronie. Nieaspektowana Moc bijąca od zbioru połyskujących gdzieniegdzie rupieci i potwora przyprawiała o kolejne zawroty głowy.
- Wares - zawowała Szerena. - Przyprowadziłam gości. Możesz ich…
Nie skończyła, bo spanikowany agent wystrzelił, nim reszta ze Szczurzej Nory podjęła decyzję.
- skusić opowieściami... - dokończyła cicho kobieta, przyciskając się do ściany.
Demon skoczył na równe nogi, przybierając postać trochę większego niż koń potwora. Załopotał skrzydłami, wzbijając się pod sklepienie jaskini. Zaryczał, gdy pociski i magia uderzyły w niego, a później zwalił sporo stalaktytów na ich głowy i odleciał dalej, w głąb systemu jaskiń.
Jakiś czas później ranni zostali opatrzeni, ale Szczury i Szerena znaleźli się w potrzasku. Wejście zostało zasypane. Kontakt z zewnątrz urwał się, liny nie dało się przeciągnąć między skałami. Pozostawała im droga w głąb Ohteorome.
- Nie mówiłam, że jest niebezpieczny. Nie powinniście go atakować - marudziła Szerena.
Mihijski mag zaklął. - Trzeba było cię skuć i wsadzić do więzienia, wiedźmo.
Starsza kobieta uśmiechnęła się. - Być może. Ale czy wtedy rozwiązałbyś zagadkę?
Pozostali agenci debatowali, czy czekać na pomoc ludzi z zewnątrz, czy iść dalej w nadziei, że znajdą inną drogę wyjścia. Nikt nie ufał Szerenie, ale jej spokój i nieaspektowana Moc mącąca im w głowach nie ułatwiały rozpatrywania sytuacji. Nie czuli się w pełni przytomnie, jak gdyby góralski napitek uderzył im do głów, choć nie wypili ani kropli przed wejściem do środka.
- Wares nie jest potworem. Jest zaanektowanym przez demona czarodziejem - odezwała się Szerena. Nikomu nie uszło uwagi, że nawet gdy odebrali jej miecz, łuk i sztylet, nie zmąciło to jej równowagi. Czerstwa, zahartowana, stała spokojnie i wyprostowaną ręką wskazywała na tunel prowadzący do kolejnej groty. - On nie zabił mnie przez tyle lat i ostatnio też uszłam z życiem. Nie chcecie dowiedzieć się, jak potężnej Mocy używa? Po co mu sterta starych skarbów? Zaczerpnąć wiedzy o nieaspektowanej magii i znaleźć wyjście z sytuacji? A może wolicie czekać tu na ratunek, który nie nadejdzie?
Agenci patrzyli na siebie z powątpiewaniem. Próbowali wdać się w pyskówkę z kobietą, ale przez zawirowania Mocy stracili animusz.
A Szerena w pewnej chwili po prostu odwróciła się od nich i odeszła w głąb jaskini.
Dogonił ją mag podający się za czarownika mihijskiej gildii.
- Waresa opętał demon? - wydyszał pytanie Szczur. Pozostali chyba zbierali się, by ruszyć tunelem za nimi. - To jakaś symbioza?
Szerena skinęła głową. - A ja przez te 40 lat nie byłam świadoma, że mam przy sobie potwora. Wares jak to Wares, miał swoje dziwactwa. Nie mnie osądzać. Żyliśmy spokojnie.
Spokojnie.
Tylko spokojnie można żyć koło potwora.
W Ohteorome uwięziono demona.
Czekała tam ciągła śmierć.
Szczury zginęły w kolejnej wielkiej sali, kiedy Wares spadł na nich z sufitu. Przyczajony na jednej ze skalnych półek, opadł w dół, gdy tylko agenci zbliżyli się do podziemnego jeziora. Z żywych pozostał mihijski mag i Szerena. Czarodziej bronił się do końca, aż w końcu udało mu się przebić demona magią. Moc zaszumiała.
- Wystarczy. - Szerena położyła mu dłoń na ramieniu, a wykończony mężczyzna usiadł bez sił koło trupa. Dyszał ciężko i patrzył, jak kobieta obchodzi ciało demona. Jej obraz zafalował przez chwilę na tafli jeziora, gdy przeszła obok wody.
- Tu jesteś - powiedziała, zrywając coś z szyi Waresa. Cisnęła z impetem przedmiot na ziemię, rozbijając. Przez chwilę nic się nie działo, ale później Moc kłębiąca się u sklepienia jaskini zafalowała i opadła w dół, oplatając kobietę. Szerena westchnęła, gdy magia wsiąknęła w jej skórę, barwiąc jej ciało na granatowo. Mag patrzył z przerażeniem, jak Moc promieniuje na niebiesko, przelewając się pod skórą i odmładzając staruszkę o dobre 40 lat.
Młoda dziewczyna podeszła do Szczura i oparła mu dłonie na ramionach. Nie poruszała ustami, ale słowa wsączały się do głowy maga, który zafiksowanym wzrokiem wpatrywał się w jej zaciśnięte wargi. Ciało kobiety to odzyskiwało naturalny odcień, to rozbłyskiwało szafirowym blaskiem.
- Bo widzisz, Wares był tylko narzędziem, zbierał dla mnie podarunki, aż w końcu trafił na taki, który pozwolił mu się ode mnie uwolnić. Wolał zmienić się w demona niż dalej mi służyć. Ale ty będziesz kolejnym wiernym niewolnikiem - wraz ze słowami Szerena przelewała w agenta obrazy. - Przyniesiesz mi szczurze zabawki i razem wypijemy ich Moc. Tylko najpierw pozbądź się tych ludzi z zewnątrz, a jak już zdobędziesz dla mnie coś magicznego, wróć do mnie. - Szerena poderwała Szczura na nogi i pociągnęła go ku dwóm niepozornym kolumnom stalagnatów. Przerażenie ustępowało miejsca fascynacji, zmęczenie zastępowała gorliwość i chęć działania. Wlewająca się Moc niemal tryskała z dłoni szczurzego maga. Chciał coś powiedzieć, ale prawie zakrztusił się powietrzem.
Szerena zatrzymała się i wskazała swojemu słudze stalagnaty. Gdy obrócił ku nim w głowę, wbiła mu w pierś odłamek skały. Oszołomiony patrzył, jak z rany na piersi wylewa się czarna krew. Umierał, naprawdę umierał, ale jakoś ustał na nogach i nawet nie czuł bólu.
- Widzisz? - pokazała mu zasklepiającą się niebieską ranę. - Teraz, gdy tylko o mnie pomyślisz i wejdziesz między dwa drzewa, dwa słupy, przez bramę, przeniesiesz się tutaj. - Wskazała na otaczające ich Ohteorome. - Przynieś mi wszystko, co ma w sobie magię. Gdy będę już na tyle silna, by odejść stąd na zawsze, powędrujemy razem - obiecała mu Szerena.
- Czczemu… - mężczyźnie udało się wykrztusić.
- Kiedyś bogowie skazali mnie na to więzienie - odpowiedziała Szerena. - Powiedzieli, że przez Wojny to jedyne, na co zasługuję, ta niekończąca się udręka i ciągła śmierć. Ohteorome, mój wyrok. Bez prawda do sięgania ku dawnej Mocy, uwięziona przy niewielkim źródle magii, którą zwiecie nieaspektowaną. Umierałam, aż pewnego dnia zjawił się tu wędrowiec. Mag. Dzięki niemu mogłam wyjść na zewnątrz. I tak cykl za cyklem, odnawiałam się dzięki czarownikom i czarodziejom, aż w końcu jednen z nich pokonał mnie amuletem, dziecinna sztuczką Nieśmiertelnych albo Niechcianych… - urwała, zapatrzona w dal. - Mój Ojciec mnie potrzebuje. A ja potrzebuje Mocy, żeby pomóc mu powrócić. - Z tymi słowami wypchnęła szczurzego maga w portal. - Pośpiesz się.
Pośpiesz się.
Nie mamy zbyt wiele czasu.
Wrota zostały otwarte.
A za Bramą czeka Mrok.